Sprawdź, kim byłbyś w Katowicach ery przedprzemysłowej

Część czytelników mogłaby mi zarzucić stosowanie clickbaitu w tytule tego wpisu. Fakt, to jest pewnego rodzaju przynęta, ale uważam, że jest ona w tym przypadku w pełni uzasadniona, gdyż nikogo nie oszukuję — każdy urodzony w Katowicach może, z pomocą mojego artykułu, wysnuć historię swojego przed przemysłowego odpowiednika. Przez kilka ostatnich dni opracowywałem bowiem mapę XVIII wiecznych Katowic o wręcz wojskowej dokładności. Udało mi się zdobyć dane na temat ukształtowania krajobrazu i właścicieli ziemskich tamtego okresu, a nawet informacje o tym, czym trudnili się mieszkańcy Dębu, Bogucic, czy Piotrowic w owych pozornie sielskich czasach. Moje opracowanie udostępniam oczywiście jak zawsze wraz z tekstem, mam nadzieję, że ciekawym.

Ruiny młyna rodziny Krzoków nad Ślepiotką w Piotrowicach (właściwie: Ochojcu), fot. Lajsikonik.

Najpierw jednak krótki rys historyczny. W czasach saskich teren obecnych Katowic należał do cesarstwa austriackiego, a konkretnie podlegał pod terytorium księstwa pszczyńskiego będącego wówczas we władaniu dolnośląskiego rodu Promnitzów. Sami Promnitzowie odziedziczyli prawa do tego terenu przez pokrewieństwo z bytomską linią dynastii Piastów wygasłą kilkadziesiąt lat wcześniej. Polska dynastia założyła niemal wszystkie widniejące na mojej mapie wsie (z wyjątkiem Kostuchny — „dziecka” Promnitzów oraz Wełnowca). Wracając jednak do XVIII wieku — ówczesne prawo cesarskie było wtedy bardziej zbliżone do średniowiecznego systemu feudalnego, niźli dominującego wówczas w Europie absolutyzmu. W związku z tym książę Erdmann II von Promnitz, mimo realnego zwierzchnictwa nad naszą ziemią, musiał wykupywać pojedyncze wsie, by czerpać z nich maksymalny dochód. Ze względu na fakt, że nabywcą mógł być wtedy każdy arystokrata, wschodnią częścią obecnych Katowic zainteresował się ordynat mysłowicki Jan Krzysztof Mieroszewski, małopolski szlachcic. Wiek osiemnasty to koniec epoki kontrastów. Epoki pogrążonej w zadumie i modlitwie, a jednocześnie wypełnionej po brzegi piwem i miodem. Na horyzoncie pojawiał się już kaganek oświecenia, a na Dolnym Śląsku powstawały nawet pierwsze nowoczesne zakłady przemysłowe. Rewolucja industrialna wisiała w powietrzu — mieszkańcy małych wiosek na pograniczu polsko-austriackim zdawali się jednak nie czuć nadchodzących przeobrażeń.


Wspomniana mapa mojego autorstwa. Widniejący rok 1700 jest jedynie koncepcją graficzną, stan przedstawiony na niej odnosi się w rzeczywistości do lat 20. lub 30. XVIII wieku. Oryginalna rozdzielczość dostępna tutaj. W moim sklepiku dostępna do kupienia jest torba na ramię z motywem tej mapy.

Najsłabiej widmo przyszłych zmian odczuwali zapewne mieszkańcy Rudnych Kotlisk — paradoksalnie, gdyż to właśnie tutaj w 1794 roku rozpoczęła się światowa rewolucja w hutnictwie cynku. Osada Rudne Kotliska znajdowała się w głębi puszczy, mniej więcej w połowie drogi z Mikołowa do Mysłowic, tuż koło miejsca związanego z legendą o Czarnej Studni — przysiółka Siągarnia. Niedaleko znajduje się wzgórze, zwane dzisiaj wzgórzem Wandy, przez które przebiegała właśnie trasa mikołowsko-mysłowicka. Prawdopodobnie znajdowała się tam swego rodzaju strażnica, gdyż Rudne Kotliska stanowiły istotny punkt handlowy na tej trasie. Mieszkańcy obu osad od średniowiecza zajmowali się bowiem smolarstwem, czyli wypalaniem węgla drzewnego, a także wydobywaniem rud żelaza (stąd nazwa osady). Oczywiście bliskie sąsiedztwo lasów musiało w końcu zaowocować powstaniem tartaku. Miejsce, gdzie stał w XVIII wieku ów zakład, zwane jest do dzisiaj Starym Tartakiem. Wkrótce do zajęć miejscowych doszło także górnictwo — okazało się, że występująca tu gdzieniegdzie czarna skała zachowuje się podobnie jak węgiel drzewny, ale jest trwalsza i bardziej kaloryczna. Kopalnia węgla w Rudnych Kotliskach, która miała pod koniec baroku charakter odkrywkowy, nazywa się dziś „Murcki-Staszic” i jej najgłębsze chodniki znajdują się nawet kilometr pod ziemią.

Widok z murckowskiej hałdy na miejsce, gdzie niegdyś znajdowały się Rudne Kotliska, fot. Virion.

Na północnym skraju Puszczy Pszczyńskiej od czasów Kazimierza Wielkiego istniała wieś Jaźwce. Jej mieszkańcy nie zajmowali się prawdopodobnie niczym niepospolitym. Z jakiegoś powodu wieś zniknęła jednak z powierzchni ziemi mniej więcej około roku 1600. Historycy do dziś nie są pewni, czy dawne Jaźwce są dzisiejszym Janowem, ja jednak skłaniam się właśnie ku tej hipotezie. Jeżeli uznać jej prawdziwość, tereny jaźwieckie zostały zakupione pod koniec XVII wieku przez wspomnianego już przeze mnie Jana Krzysztofa Mieroszewskiego. To od niego pochodzi nazwa osiedla, wybudowanego wokół założonego przez ordynata folwarku Janowiec. Wieś odżyła, szybko się zaludniając. Jej mieszkańcy, oprócz odrabiania pańszczyzny na terenie folwarku (która według ówczesnych standardów wynosiła około 50 godzin tygodniowo) musieli zajmować się również wyrębem drzew, gdyż już w 1912 roku po puszczy w okolicach Janowa nie pozostało kompletnie nic.

Mniej więcej tu znajdował się folwark Janowiec należący do Mieroszewskiego, fot. Józef Wierciński.

Szopienickie bagry powstały dopiero w młodości moich dziadków, czyli całkiem niedawno. To nie oznacza jednak, że mieszkańcy założonych w XIII wieku wsi należących do majątku Mieroszewskiego - Roździenia i Szopinieca — nie mieli własnego miejsca nadwodnego wypoczynku. Na czystej wtedy rzece Roździance (dzisiaj nazywamy ją Rawą) znajdował się mały staw. Zlokalizowany był on na skraju pierwszej z wsi, w miejscu, gdzie obecnie mieszczą się magazyny przy ul. Bednorza i muzeum Walcownia Cynku. Nad jego wschodnim brzegiem około roku 1700 stał młyn wodny oraz zakład metalurgiczny zwany kuźnicą roździeńską. Zakład był prowadzony sto lat wcześniej przez poetę Walentego Roździeńskiego. Kuźnik musiał jednak uciekać z Roździenia po tym, gdy właścicielka wsi Katarzyna Salamon rozpoczęła na jej terenie lokalną inkwizycję - Roździeński był bowiem luteraninem. Zakład jednak po nim pozostał, z czasem przekształcił się nawet w nowoczesną hutę „Dytryk”, o której już pisałem na łamach mojego bloga. Do rzeczy jednak. Mieszkańcy Szopinieca i Roździenia, poza produkcją mąki i żelaza, zajmowali się także wyrębem lasów przekształcając zagajniki Puszczy Pszczyńskiej w pola uprawne. Podobnie jak w przypadku Janowa i tutaj miejscowym udało się wyciąć w pień niemalże cały lokalny drzewostan. Obie wsie natomiast z końcem XVIII stulecia zjednoczyły się pod nazwą, którą znamy obecnie. Wraz ze starymi nazwami nowa miejscowość niemal całkiem zatraciła też swój dawny rustykalny charakter.

Skwer Walentego Roździeńskiego w dawnym Roździeniu. Kuźnica poety znajdowała się mniej więcej tam, gdzie budynek po prawej, więc chcąc zrobić zdjęcie w tym miejscu 300 lat temu czytelnik musiałby mieć głowę pod wodą, fot. Ryszard Jeziorski.

O Dąbrówce Małej leżącej na skraju cesarstwa Habsburgów po raz pierwszy czytamy w 1576 roku, dzielnica należy więc do jednej z najmłodszych osad na terenie Katowic. Dopiero pod koniec wieku XVIII założono przysiółek Pod Młynem, będący paradoksalnie jedną z najstarszych części miasta. Wcześniej Dąbrówkę stanowiło ledwie parę chałup wiejskich i owczarnia. Należały one do Jakuba Czarnkowskiego zwanego Celarym (stąd funkcjonująca dawniej potoczna nazwa osady). Ze względu jednak na bliskie sąsiedztwo innej, znacznie starszej i większej wsi, Dąbrówka Mała miała ograniczone możliwości rozwoju. Mowa o Boguczycach (dziś: Bogucicach) założonych w XIII wieku, ówczesnym centrum kulturalnym regionu. Boguczyce należące na początku XVIII wieku do Jana Krzysztofa Mieroszewskiego jako jedyna z opisywanych przeze mnie osad posiadała własny kościół parafialny, a nawet szkołę. Jej zasięg terytorialny był znacznie większy niż obecnie, obejmował bowiem także dzisiejsze dzielnice: Koszutka, Wełnowiec, Zawodzie, os. Paderewskiego oraz Śródmieście. Mieszkańcami wsi byli chłopi wolni od pańszczyzny — pod koniec XVI wieku funkcjonował co prawda w Boguczycach folwark, lecz w opisywanych przeze mnie czasach już nie istniał. Dzięki temu miejscowy stan kmiecy mógł zająć się nie tylko pracą na roli, ale też handlem innymi towarami. Istnieje nawet bardzo stara ludowa piosenka, której pierwsze słowa brzmią:
"Kupcie, kupcie z Boguczyc fajeczki"

Rycina z epoki przedstawiająca drewniany kościół pw. św. Szczepana w Boguczycach, fot. z archiwum Śląskiej Biblioteki Cyfrowej.

Wspominając o niegdysiejszym zasięgu terytorialnym Boguczyc nie sposób nie powiedzieć o ich ówczesnej wsi służebniczej, jaką były Katowice. Wiek osiemnasty był czasem, kiedy osada zaczęła zdobywać pewnego rodzaju autonomię. Stąd między innymi wybór właśnie tego okresu historycznego na temat mojego wpisu. Katowiczanie od samego początku istnienia przysiółka zajmowali się wytopem żelaza w kuźnicy nad stawem znajdującym się na Roździance. Pamiątką po tym zbiorniku jest ulica Stawowa oraz rzeźba żaby naprzeciwko Galerii Katowickiej. Od czasu, gdy Mieroszewski przejął Boguczyce wraz z kuźnicą bogucką i Katowicami, nadeszły zmiany w życiu mieszkańców przysiółka — w pobliskim Brwinowie (dziś: Brynowie), który istniał tu od 1474 roku, oraz na Karbowej, powstały folwarki. W przypadku tej drugiej był to zalążek tego, co obecnie znamy pod nazwą os. Paderewskiego. U wrót Puszczy Pszczyńskiej mieściła się też leśniczówka. W czasach późniejszych nieopodal folwarku Karbowa zaczęto kopać glinę (dziś jest tam staw Grunfeld). W Brwinowie także znacznie zwiększyło się zaludnienie — dobra Mieroszewskiego rozrosły się do tego stopnia, że w XVIII wieku poprowadzono do nich z Katowic prostą, brukowaną szosę, którą dziś znamy pod nazwą ulicy Tadeusza Kościuszki. W samych natomiast Katowicach w odpowiedzi na wzrost demograficzny pojawiła się cegielnia. Piece wapienne służące do wyrobu cementu funkcjonowały natomiast w obu wioskach. Dzięki tym zakładom znacznie powiększył się także przysiółek Zawodzie, a w pobliskim lesie (jego pozostałości noszą dziś nazwę Lasku Alfreda) kmieć Wełna zbudował swoje gospodarstwo zwane odtąd od jego nazwiska Wełnowcem. Taki właśnie obraz zobaczyłby czytelnik, znalazłszy się na terenie tych wsi po roku 1700.

Tak mogły wyglądać XVIII-wieczne Katowice. Litografia E. W. Knippla z archiwum Śląskiej Biblioteki Cyfrowej.

Najstarszą osadą na terenie współczesnych Katowic jest XII-wieczna wioska założony przez zakon bożogrobców z małopolskiego Miechowa. Osada w pierwszych latach istnienia nosiła nazwę Białobrzezie, a później Krasny Dąb. Już w XIV wieku wieś wymieniana była w dokumentach kościelnych jako Dąb i nazwa ta utrzymała się do dzisiaj. Mieszkańcy osady zajmowali się w późnym średniowieczu wydobyciem rud żelaza i piasku — złoża jednak szybko wyczerpano. Ludność przebranżowiła się więc — rodzina Drozdów prowadziła młyn, a biedniejsi mieszkańcy pracowali w gliniankach znajdujących się w rejonie dzisiejszego dębskiego kościoła. Glina wypalana była na cegły w nieco młodszym, bo XIII-wiecznym Załężu (za łęgami nad Roździanką, stąd nazwa) należącym do księcia von Promnitz. Tam też znajdował się piec wapienny i dobra rycerskie. Załęże w XVIII wieku, podobnie jak Katowice także miało swój staw kuźniczy zwany Załęskim oraz kuźnicę, która po krótkich przerwach w działalności (przerabiano ją kolejno na młyn i tartak) w późniejszych wiekach funkcjonowała pod nazwą Huta Baildon. W Załężu (w miejscu dzisiejszego os. Tysiąclecia) zlokalizowany był także młyn rodziny Lucków. Tak bogata dzielnica także musiała posiadać swój folwarczny przysiółek — Obroki. Chłopi pańszczyźniani zajmowali się w nim hodowlą owiec. W pobliżu funkcjonowała też leśniczówka.

Ulica Dębowa to najstarsza ulica w Katowicach — ma już 900 lat, mimo zmieniającej się wokół zabudowy, fot. Ireneusz1966.

Bardziej na południe od Załęża, za istniejącymi do dzisiaj. Lasem Kochłowickim leżały cztery osady, także o średniowiecznym rodowodzie. Wciśnięte pomiędzy wspomniany las i Puszczę Pszczyńską wioski to: Panewnik, Wymysłów, Kokociniec i Ligota. Ze względu na strategiczne położenie z dala od większych osiedli, na terenie osad funkcjonowały dwie gospody — ligocka i panewnicka. Najstarszą wsią z tej sąsiedzkiej grupy jest Ligota. Podobnie jak Jaźwce i ona w pewnym momencie wyludniła się całkowicie. W czasach, o których mówię była jednak ważnym ośrodkiem agrarnym w okolicy, zwłaszcza że jako jedna z nielicznych osad na tych terenach była wsią wolną, nieobarczoną pańszczyzną (stąd nazwa). W miejscowości, która świeżo w XVIII wieku uzyskała prawa samodzielnej gminy, nad rzeką Ślepiotką, w miejscu dzisiejszego basenu MOSiR-u funkcjonował młyn rodziny Materlów. Na Ligocie istniała też — wtedy 200-letnia już — kuźnica (późniejsza huta Ida), wokół której zbudowała się wkrótce osada Kokociniec. Zupełnie odwrotna sytuacja miała miejsce w Panewniku, który został założony w 1580 roku jako wieś służebna sąsiedniej Starej Kuźnicy (o miejscu tym wspomina też Roździeński). O przeszłości tej wsi i jej mieszkańcach opowiadałem już we wpisie „Szpital na Ligocie nie istnieje”, nie będę się więc powtarzać. Dodam jednak, że w XVIII wieku na terenie wsi działał też młyn należący do księcia von Promnitza. Wkrótce Panewnik, Wymysłów i Kokociniec połączyły się tworząc współczesną dzielnicę Panewniki.

Tu stała kuźnica ligocka, kolebka Kokocińca i Ligoty, fot. Ireneusz1966.

Za lasem rozpościerającym się nad Ślepiotką istniała niegdyś bardzo rozległa wieś, prawdopodobnie starsza nawet od Dębu — Uniczowy. Nie wiemy dokładnie gdzie znajdowało się jej serce, gdyż z pierwotnych zabudowań nie zostało już nic, a przeprowadzenie jakichkolwiek prac wykopaliskowych jest niemożliwe z powodu mnogości nowych osiedli na tym terenie. Żywym świadkiem znikania tej wsi są jednak cztery osady wyrosłe na jej zgliszczach: Podlesie, Zarzycze (dziś Zarzecze), Kostuchna oraz Pietrowice (dziś Piotrowice). Wsie te nie wyróżniały się niczym szczególnym na tle osiedli z epoki — wielodrogowy układ bez placu centralnego i kościoła. Na przykładzie tych miejsc można właśnie określić charakter ówczesnych osad na terenie Katowic. Większość mieszkańców zajmowała się uprawą roli na pańskich polach. Powszechna była praktyka kilkudziesięciogodzinnej (tygodniowo) pańszczyzny. Gdzieniegdzie wyrastał folwark — tak jak Katowice miały Karbową, tak też Pietrowice miały Ochojec (a także karczmę i aż dwa młyny wodne). Dawne przysiółki służebne stały się ekskluzywnymi dzielnicami mieszkaniowymi, a kilkusetletnie osady zostały w XX wieku zniszczone przez przemysł, jednak Kostuchna ustrzegła się przed tym losem — w XVIII wieku była ważnym ośrodkiem wydobycia żelaza, a tutejsi drwale pozbawili okolicy niemalże ⅓ lasów. Po skończonej pracy mogli też raczyć się, jako nieliczni — świeżym piwem prosto z tyskich browarów. Po dawnych wioskach nie zostało już prawie nic, a w opisywanych już kiedyś przeze mnie ostojach swojskości mieszkańcy nie podzielają losu swoich poprzedników sprzed 300 lat.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sztauwajery i bagry — śląskie Mazury

Proszę odsunąć się od krawędzi peronu

Brama, która zagina czasoprzestrzeń