Kiedy Górny Śląsk zaczął fedrować, czyli Błogosławieństwo Emanuela

Augustyn Feliks Halotta, urodzony w Bogucicach odtwórca głównej roli Habryki w „Paciorkach jednego różańca” Kazimierza Kutza podzielił los filmowego bohatera. Bibliotekarz, pisarz i mało znany propagator śląskiej kultury zmarł kilka miesięcy po wprowadzeniu się do bloku na Murckach. Halotta jest autorem legendy o powstaniu tego zapomnianego dziś, starego osiedla. Pisarz osadził akcję swojej opowieści na Siągarni, miejscu, w którym od schyłku średniowiecza żyli i pracowali smolarze produkujący węgiel drzewny na użytek okolicznych kuźnic. Opowiadanie chciałem zamieścić już we wpisie o katowickich bajkach, ale stwierdziłem, że tę perełkę warto zostawić na inną okazję. Swoją drogą ciekawe, czy mieszkańcy mieli styczność z osławioną czarownicą, która dybała na życie św. Klemensa, o której pisałem we wspomnianym wpisie.
"Hań, hańdownij we pszczyńskich lasach żył se chudobny chałupnik, co krôm biydy mioł jeszcze baba i sztrzworo dziecek. Był ô’n za miotlorza. Stary i jego ślubno, robili we o’borze, a synek pos świnie w losku. Za ta robota môgli zbierać chruście i suche baźki ze sośnicy aji wszyjskie zetniône o’dziymki, kére wyrostały ze ziymie. Jednego dnia wieprzki, miasto żrýć lyski i roztomajte korczoki, kérych we lesie było przenorymnie, zaczyny niurać we ziymie i chnetka potym, wykopały doś zgłymboko duczka, do kéryj wlazły tak, co ich widać nie było i zaczyny głosym chrupkać i mlackać. Synek wejrzoł do duczki i spomiarkowoł, iże ô’ne żarły czorne, blickajônce gôzyki, kére spode dornika wykutały. Piernika kandego! – mruknył synek i dali godoł som do sia. Côż to może być? Czorne jak czadza we kôminie, hrômské kéjby kamole, mechto sie to jak gwiozdeczki na niebie aji wieprzki to żrôm? Dziwujcie sie ludzie, dziwujcie!

Pode wieczôr, jak już zaczôn zgoniać wieprzki do dôm, nabroł tych kamolkôw połne dwie kapsy, a kéj był już w dôma, to pokozoł je bracikowi i siostrôm, kére o’d razu zaczyny śnimi igrać w koble i o’kropicznie sie o’bmarasiły. Jak to o’bejzdrzała jeich matka to chyciła sie za gowa. Wyglôndocie jak jaké murcki, wy pierzýńskie gizdy! Zawołała snerwowano. Zdjyna ze ściany pociyngél i rozjargano sprała wszyjstkich po rzýci a gôzyki wciepła do rozhajcowanego pieca. Mamulko!, Mamulko! – O’bejrzýjcie se ýno, jak te gôzyki sie polom!

O’d tego czasu ný potrzebowali już zbiyrać po lesie chruścio i baźki, coby mieć dycki pełno pywnica. Tak to już jest na tym bożym świecie, iże nojwýnksze bogoctwo znojdzie sie bez cufal
."
Nieistniejąca już Aleja Brzozowa w Murckach, fot. ze zbiorów Bartłomieja Zatorskiego.

Jedną ze wspomnianych przeze mnie kuźnic była założona już przed 1422 rokiem kuźnica jaroszowicka znajdująca się w granicach dzisiejszych Tychów. Czy przytoczona przeze mnie historia mogła być prawdziwa? Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że węgiel kamienny na Górnym Śląsku zaczęto wydobywać właśnie tu, nieopodal wzgórza Osieko (dzisiaj Wandy) w katowickich Murckach, które nosiły wtedy nazwę Rudne Kotliska. W 1657 roku książę Erdmann Leopold von Promnitz (mający wśród swoich przodków piastowskiego władcę Henryka Pobożnego) nakazał bowiem Adrianowi Rottenbergowi podjęcie eksploatacji murckowskiego węgla na użytek w kuźnicy jaroszowickiej. Już 40 lat później syn księcia Erdmanna Baltazar zakłada w Jaroszowicach drugą kuźnicę — zapotrzebowanie na węgiel wzrasta. Tak rozpoczyna się historia Murcek.

„Powinien on też starać się, aby węgiel kamienny użytkowany był w kuźnicy w Jaroszowicach i tam, gdzie się go da wprowadzić do oczyszczania i ogrzewania żelaza”. - fragment dokumentu wystawionego przez hrabiego von Promnitz wraz z jego herbem rodowym. W tle najstarsza znana mapa okolic dzisiejszych Murcek, w centrum Wzgórze Wandy, fot. z archiwum Bartłomieja Zatorskiego.

Początkowo surowiec był wydobywany metodami odkrywkowymi, jednak w 1755 roku na polecenie księcia pszczyńskiego Fryderyka Erdmanna Anhalt-Köthen (spokrewnionego z Promnitzami) zbudowano pierwszy szyb. Reorganizacja i oficjalne założenie kopalni głębinowej nastąpiło w 1769 r. Datę tę uważa się za rok powstania istniejącej do dzisiaj kopalni „Błogosławieństwo Emanuela” (obecnie „Murcki-Staszic”). Jednym z pierwszych sztygarów nowego zakładu został Johann Christian Ruberg, który w 1792 roku wynalazł technikę wytopu cynku z galmanu. To odkrycie tej metody zachęciło do inwestycji w Szopienicach Spadkobierców Gieschego, doprowadzając do budowy huty na Wilhelminie, a dalej powstania nowych osiedli górniczych na terenie lasu Gieschego. Można więc powiedzieć, że tutejsza kopalnia jest matką trzech dzielnic: Murcek, Giszowca i Nikiszowca. Los lubi jednak płatać figle, bo to właśnie w kopalni „Murcki-Staszic” znaleźli zatrudnienie giszowieccy i nikiszowieccy górnicy po tym, jak w 2018 roku zamknięto kopalnię „Wieczorek” założoną przez Spadkobierców. Kolejną ironią losu jest fakt, że Ruberg nie dorobił się na swoim wynalazku i umarł w nędzy.


Najstarsze zdjęcia Murcek — po lewej pierwotna osada górnicza, po prawej dworzec kolejowy z 1870 roku, fot. z archiwum Bartłomieja Zatorskiego.

W drugiej połowie XIX wieku nastąpił gwałtowny rozwój murckowskiego górnictwa spowodowany upowszechnieniem się zastosowanej przez Ruberga metody na całym Górnym Śląsku. Bogate złoża zdążyły nasycić już cały lokalny rynek, więc z myślą o eksporcie węgla do Czech i Galicji postanowiono zbudować w 1852 roku kolej prowadzącą z katowickiej Ligoty do kopalni „Błogosławieństwo Emanuela”, która przez 80 lat znacznie się rozrosła. W 1870 roku powstał piękny dworzec przy pobliskiej cegielni, będący punktem charakterystycznym Murcek przez prawie 150 lat. Ze stacji w stronę kopalni prowadziła Aleja Brzozowa, dzisiaj już nieistniejąca zielona uliczka. Na jej krańcu wkrótce zaczęła powstawać kolonia, która w 1883 roku liczyła już 45 budynków. Są one zamieszkane przez górnicze rodziny po dziś dzień, zabytkowy budynek dworca został jednak haniebnie zburzony 9 października 2018 roku, stając się kolejnym przykładem siejącej zniszczenie polityki obecnych władz Katowic.


Rozwój Murcek na przełomie wieków — po lewej kolonia w 1883 roku, po prawej stan na rok 1913.

W tym miejscu warto wspomnieć o bardzo ważnym dla ochrony środowiska wydarzeniu, które miało miejsce wiosną 1865 roku. Książę Hans Heinrich XI Hochberg sprowadził wtedy z Białowieży cztery żubry nizinne, które zostały umieszczone w murckowskim lesie. Władca pszczyński nieświadomie przyczynił się do uratowania tego podgatunku przed wyginięciem, gdyż w 1919 roku w puszczy białowieskiej padł ostatni dziko żyjący jego przedstawiciel. Wszystkie obecnie żyjące na świecie żubry nizinne są potomkami nieznanego z imienia samca, który przyjechał do Murcek w 1865 r. Teraz, skoro powiedziałem już, że historia ta skończy się dobrze, mogę przejść do tragicznych wydarzeń, które nastąpiły po powitaniu żubrów w księstwie pszczyńskim. Następny książę, Hans Heinrich XV Hochberg (przez pokrewieństwo z księciem Anhalt-Köthen przedstawiający się w Polsce lat 20. piastowskim rodowodem) w czasie I Wojny Światowej zaprosił na dwór pszczyński słynnego lotnika, Manfreda von Richthofena zwanego „Czerwonym Baronem”. Barbarzyńscy władykowie zorganizowali sobie polowanie na żubra. Ponoć asowi myślistwa udało się powalić zwierzę dopiero trzecim strzałem. Anegdota ta stała się zabójcza dla żubrów zamieszkujących Pszczynę w międzywojniu — stacjonujące tu wojska alianckie i miejscowi kłusownicy zdziesiątkowali populację tych szlachetnych zwierząt. Na szczęście proceder został zatrzymany, a żubry odebrane książętom pszczyńskim w 1936 roku i obecnie populacja żubra nizinnego odradza się w stabilnym tempie.


Tablica pamiątkowa w lesie murckowskim. Rozdzielczość umożliwia odczytanie tekstu, fot. Jacek Durski.

Tymczasem Murcki rozwijały się coraz szybciej, budowano kolejne domy, a kopalnia została zmodernizowana. Osada górnicza stała się samodzielnym małym miasteczkiem, które w granicach administracyjnych miało także pobliską Wesołą. Po wcieleniu Murcek do Polski uzyskały one swą dzisiejszą nazwę, a tutejszy przemysł też radził sobie całkiem nieźle — do czasu jednak. W latach 1933-38 osiedle sparaliżowała fala strajków, a sam Wojciech Korfanty trzykrotnie pojawiał się tu, przemawiając na wiecach. Kryzys został zażegnany, ale dobrą koniunkturę przerwała wojna. Po roku 1946 kopalnia była czasowo łączona z innymi zakładami, z roku na rok rosło wydobycie. Od 1967 roku Murcki cieszyły się prawami miejskimi stawiającymi je na równi z pobliskimi Katowicami, które jednak wchłonęły miasteczko 8 lat później. W końcu z nadejściem roku 1970 kopalnię „Murcki” połączono na stałe z „Bożymi Darami”, a w 2010 roku ze „Staszicem”. Przez ten czas najdłużej eksploatowane pokłady węgla w Polsce wyczerpywały się i wraz z wejściem naszego państwa do Unii Europejskiej zlikwidowano ostatni szyb na terenie Murcek. Dziś nie istnieje niestety żadne muzeum upamiętniające najstarszą kopalnię węgla na Górnym Śląsku. Takim miejscem mógłby być wyburzony niedawno dworzec. Szkoda.


Najstarsze budynki w Murckach — kamienice z lat 1863, 1852 i 1913 oraz piekarnia z 1913 roku, fot. kodens79.

Murcki to jednak nie tylko kopalnie, to także unikatowy mikroklimat. To zasługa wysokich i rozłożystych buków, które rosną w okolicznych lasach. Tak wspaniałej buczyny nie ma na całym Śląsku. Nic dziwnego, że właśnie tu w 1953 roku założono rezerwat przyrody. Każdy, kto uważa, że Katowice to tylko huty i kopalnie, po przybyciu do rezerwatu, czy na pobliskie Wzgórze Wandy na pewno zmieni zdanie. W czasie spaceru wokół wzgórza, wśród trzystuletnich buków, źródeł wodnych, dolinek i rzecznych parowów, można odnieść wrażenie, że jest się w Beskidach. Książę Hans Heinrich XI Hochberg uczynił nawet z murckowskiej przyrody lokalną atrakcję turystyczną. Prócz sali teatralnej i potężnej gospody, gdzie oczywiście serwowano zimne tyskie piwo, wybudował on na wzgórzu również taras widokowy, a nawet tor saneczkowy. Choć miejsca te nie przetrwały do dzisiaj, przyroda Murcek nadal kusi turystów swoim pięknem.

Wzgórze Kamienna Góra na terenie Lasów Murckowskich, fot. Lahcim nitup.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Sztauwajery i bagry — śląskie Mazury

Proszę odsunąć się od krawędzi peronu

Brama, która zagina czasoprzestrzeń